czwartek, 19 stycznia 2017

Kowal własnego losu

     W pewnym lubianym przeze mnie programie telewizyjnym, który w swym przekazie jest tak prosty i tak oczywisty, że chciałabym poznać osobę, która pisała jego scenariusz, występuje pewna bohaterka.

Pani - na oko koło trzydziestki (o zgrozo! rówieśniczka!), w typie słonecznego patrolu tu i ówdzie, swymi wydatnymi ustami (ach ta szczodra natura) komentując życie na wsi polskiej, mówiąc że "każdy jest kowalem własnego losu". I wtedy spływa na mnie ten rodzaj objawienia...
Oznacza to, że bohaterce w mózgu zostało na tyle miejsca po botoksie, żeby zaimplementować starą prawdę, która ma usprawiedliwiać jej majętność i odcinać tych wszystkich, którzy opluwają kasę i karierę na tzw. zadzie (końskim lub innym) zdobytą. Ale zaraz... Pani ma pewne niezaprzeczalne walory, na które jest popyt na rynku show biznesu i na dodatek sama lub z czyjąś pomocą umie zrobić na tym pieniądze. Źle? Nie!!! Wspaniale!!!!

     Program pokazał też coś, o czym zazwyczaj się nie mówi - to, że taka pani zarabia ogromną kasę, okupione jest też odpowiednim wysiłkiem, czasami cierpieniem - pracuje dużo ciałem, a to materiał wymagający. Usta i biust same się nie powiększą o kilka rozmiarów (zabiegi domniemam do przyjemnych nie należą), pupa nie ujędrni się sama (tu są hektolitry potu na siłowni) i ciastku z kremem też trzeba powiedzieć stanowcze nie.

Masz ładne ciało i ktoś chce płacić za jego oglądanie nie narzekaj, że musisz o siebie hardcorowo dbać- zrób na tym biznes.
Masz hodowle świnek i musisz wstawać o 4 rano, żeby w chlewiku dać im jeść - to niech stanie się to Twoją pasją - zrób na tym biznes.
Masz pracę na etacie i ciągle ktoś od Ciebie czegoś wymaga - polub ją lub zmień - ale zrób na tym biznes.

Czekając i narzekając, mówiąc "a skąd on/ona mają tyle kasy", ani się obejrzysz jak przyjdzie ktoś kto zapieprzy Ci młotek i po kowalu losu zostanie sam LOS.

Morał z bajki jest prosty:

Masz tyle, po ile odważysz się sięgnąć! I ani grosza więcej!