Pamiętacie te uczucie ulgi, które towarzyszyło Wam w dniu zakończenia formalnej edukacji - zdania matury, obronienia magistra? Sama przypominam sobie, że po skończeniu drugich studiów pomyślałam: "nareszcie", a na pytania czy idę na podyplomówkę, wzdrygałam się na myśl, że znów miałabym zakuwać, zdawać egzaminy, że przecież właśnie skończyłam edukację i czas na normalne życie...
W powyższym błędzie tkwiłam tylko chwilę :) Okazało się, że dalsze kształcenie jest konieczne, a nawet stanowi coś normalnego w życiu. Pewnie wielu z Was mówi sobie teraz: "na to trzeba mieć czas i pieniądze" - jest w tym trochę prawdy, ale bardzo mało... Najwięcej trzeba mieć chęci i samodyscypliny, z czym zazwyczaj jest najgorzej, także w moim przypadku :)
Brian Tracy, którego ostatnio "wałkuję" mówi, że uczyć czegoś nowego powinniśmy się każdego dnia i postanowić, że będziemy to robić do końca życia. Powinno wejść nam to w nawyk jak codzienne mycie zębów czy jedzenie posiłków. Jak każdy nawyk, ten również można w sobie wypracować. Im częściej powtarzamy jakąś czynność, tym szybciej staje się ona automatyczna, więc dlaczego by nie zautomatyzować w sobie procesu samokształcenia? I na dodatek zacząć od dziś!
Wielu ludzi pracuje w jakiejś branży, ale się w niej nie rozwija i to wcale nie dlatego, że nie mają możliwości - te są zawsze, trzeba tylko po nie sięgnąć. Ja, kiedy czuję, że niczego już się w danym miejscu nie nauczę i nie mogę więcej osiągnąć, dokonuję zmian i zawsze na tym dobrze wychodzę. Można coś robić i tego nie udoskonalać, tylko po co? Czy nie lepiej jest robić coś z pasją, poczuciem samorealizacji i przeświadczeniem, że robię to co robię coraz lepiej? I nie ważne, czy wstawicie w miejsce "robienia tego czegoś" swoją pracę zawodową, gotowanie obiadu czy sposób spędzania czasu z dzieckiem - róbcie to każdego dnia lepiej, szukajcie nowych rozwiązań, podglądajcie i pytajcie o rady lepszych od siebie i naśladujcie ich i nigdy, przenigdy nie porównujcie się z gorszymi od siebie (mamy taką skłonność, bo lubimy wypadać lepiej na tle innych), równać należy do najlepszych, by mieć szansę stać się lepszym.
Właśnie przypomniałam sobie wybieranie szkoły średniej pod koniec podstawówki - mój nauczyciel niemieckiego (w tym miejscu serdecznie pozdrawiam Pana Krzysztofa) powiedział: "Ola, możesz wybrać średnie liceum i błyszczeć tam jak diament swoimi wynikami, albo wybrać dobre liceum, w którym będziesz przeciętna i czasami będzie ciężko, ale za to wartość tam otrzymanego wykształcenia jest nieporównywalnie wyższa, ale wybrać trzeba cięższą drogę". Chodzi o to, że możemy się "ślizgać" we wszystkim co robimy, tylko przyznajmy uczciwie przed sobą, czy tego własnie chcemy?