Dziś piękne słońce za oknem skłoniło mnie do pewnej refleksji... Ile razy w ciągu dnia macie czas na zatrzymanie się i pomyślenie: "o jaki słoneczny dziś dzień", "o jak pięknie pachnie ta kawa", " o jak fajnie, że ktoś pomyślałam o mnie" itd.? Jeśli żyjecie tak jak ja do niedawna - czyli szybko (jeśli nie za szybko) to raczej takich momentów nie macie - rano bieg do pracy, intensywny dzień w biurze, wracacie jak jest ciemno i myślicie tylko o tym, żeby zjeść coś szybko, pogadać z mężem, pogłaskać kota, spocić się na siłowni od czasu do czasu i spać i tak w kółko...
No i przyszedł taki moment w moim życiu, że codzienne czynności nabrały nowego znaczenia, bo... nie jestem już sama ze sobą i 24 h na dobę noszę pod sercem małą fasolkę, teraz już nie małą - raczej jest to lokator aspirujący do drużyny piłkarskiej ;) i tak mój świat się mocno wywrócił i znacznie zwolnił, a ja mam czas na celebrowanie codzienności.
Zawsze wydawało mi się, że jestem szczęściarą - mam udane życie osobiste, zawodowo osiągnęłam już pewien pułap i nagle okazało się, że są jeszcze piękniejsze rzeczy na świecie i że najważniejsze na świecie jest nowe życie, które towarzyszy mi już kilka miesięcy. Od tej chwili uśmiecham się na wspomnienie niektórych sytuacji, które nazywałam problemami, bo w życiu są sprawy ważne i ważniejsze, niektóre są też cudami...
"Żyć można tylko na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak, jakby wszystko było cudem."
Albert Einstein
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz